literature

Epopeja Kosmiczna: 2

Deviation Actions

drLotta's avatar
By
Published:
197 Views

Literature Text

Narrator:
Nastał łikend. Świeci słońce.
Bocian szuka żab na łące,
lecz nie znajdzie pożywienia,
bo w Mieście nie ma jedzenia,
co by bociek - patryjota
z chęcią zjadłby, a ochota
ciepłolubnego bociana
nie jest nigdy wyszukana.
Mówią ludzie, że patriotyzm
to po prostu jest idiotyzm,
że nie warto być Polakiem,
Niemcem, Włochem czy Słowakiem.
Inni na to: drodzy państwo,
żyć i umrzeć trza za państwo!
Nie opuszczać swej ojczyzny.
Grzech to mieszkać wśród obczyzny.
Nikt w tej sprawie nie ma racji.
Patriota na emigracji?
Wszak bociany - polskie znaki
przepis życia mają taki,
że w Afryce se mieszkają,
tu się tylko rozmnażają.
No a wiatrak w rowie siedzi
jak zbok, co kochanków śledzi,
w krzakach dziwnie się szamoce,
sapie, jęczy i bełkoce,
tak ten wiatrak, co ma czoło
kręcąc łopatami wkoło,
się w tym rowie nieco ruszył,
gody bocianów zagłuszył.
Wśród traw licznych, gdzie te błonie,
leżał na natury łonie
w swojej leżakowej niszy,
odpływając w błogiej ciszy,
delektując się wiosennie
nasz Dobromir, marząc sennie...

Chór:
"Mów szeptem, jeśli mówisz o miłości."

Narratorka:
Przemierzając kosmos i galaktyki
Natknęłam się na dwa boskie chochliki
Na wielkiej łące się zabawiały
Jeden był niski, a drugi mały

Śród morza kwiatów, koguta pienia
Zrobiły sobie chwilę wytchnienia
Dobi się podniósł i zerwał kłos
A Pablo czesze brązowy włos

-Mój drogi Dobi, czy czujesz zew
To pożądanie od samych drzew?
I te czułości wiatrem niesione?
Co sprawia drogi, że żywo płonę?

Kiedy na Mirka wzrok Pabla padł
Ten z zawstydzenia aż cały zbladł
Zaczął palcami wyplatać wieniec
By tylko zakryć winny rumieniec

Wtem Pablo zerwał pąsowy kwiat
Przestał się liczyć ogromny świat
Aby więc ulżyć swojej udręce
Włożył to kwiecie w kochanka ręce

Gdy palce Mirka, kwiatu dostały
Minął go ucisk, niepokój cały
Kwiecie wziął w zęby, pełen błogości
Oznajmił- Tańczmy Tango Miłości

I porwał Pabla w szalony wir
Nie zmarnowali żadnej ze chwil
Jeden na drugim ubrania darł
A słowik piękne melodie grał

Dwie żaby żwawo w stawie kumkały
Tak sobie wolny czas umilały
A puszczyk hukał
A dzięcioł stukał
A wiatr w domostwach schronienia szukał

Szemrały rzeki i szumiał las
Zapowiadając zabawy czas
Drzewa do ziemi zwracały lica
Zaiste piękna była dzielnica

Chór:
Sakralne miejsce, żywa kaplica
Gdzie wabi śpiewem swym topielica
Gdzie nie ostała się żadna granica
Gdzie Dobi i Pablo... ciii to tajemnica

Narrator:
Wiatrak w rowie znów się ruszył,
choć prawie nic nie zagłuszył
oprócz dość cichedo TIR-a,
to obudził Dobromira.
Tak wyspany, wypoczęty
zaczął znowu dzień zaczęty.
Ukojoną miał już duszę.

Dobromir:
W pamietniku swoim muszę
zanotować sen wspaniały,
póki go pamiętam cały.
Bo to sen był fantastyczny
oraz bardzo romantyczny.
Comments0
Join the community to add your comment. Already a deviant? Log In